W trakcie korekty tłumaczenia często wychodzą różnego rodzaju nadzwyczaj interesujące kwiatki. Poniżej prezentuję kilka z nich, oczywiście anonimowo w celu ochrony winnych. Oni i tak zostali już zesłani na Syberię.
Na wspomnienie o bieganiu mina Emi uśmiech Emi lekko blednie.
Ach, Emi, Emi, co byśmy bez ciebie zrobili. Albo bez tłumacza-korektora-finalizatora, który to popełnił.
Po długim, uspokajającym wydechu, układam ramiona na burtach wanny, w międzyczasie zmagając się z opanowaniem swoich popędów.
Lilly spuszcza swoją głowę, jej twarz pokrywa osowiały wyraz twarzy.
Nie wiem dlaczego, ale gdy staliśmy się, jakby coś zaiskrzyło między nami. Nie jestem pewien co to dokładnie jest ani czy było tak, zanim się w sobie zakochaliśmy.
Lilly siedzi obok małego stolika, mając na sobie bardzo ciemną, niebieską piżamę. Ciemnoniebieską piżamę i spodenki, które odsłaniają wiele z jej bladych, powabnych nóg.
Wiele z jej nóg…? Cóż mam powiedzieć? Lilly FHTAGN!
Rzadko zdarza się Mutou zadać pytanie Hanako, ale nie nigdy.
Hanako wgapia się w środek ławki z ledwo ruchomym, rzewnym wyrazem twarzy.
Hanako daje popalić.
Te słowa odbijają się echem w mojej głowie, zagłuszając pulsujący we krwi przenikliwy szum złości.
Moi dziadkowie już nie żyją, ale wciąż mam parasol, który chroni mnie przed deszczem.
Rin to ciężki orzech do zgryzienia – ciężko odróżnić dobre tłumaczenie od złego. Rzućmy teraz okiem na Shizune.
Za każdym krzesłem, w każdym kącie i pod każdym stołem jest jakiś ekwipunek do hobby na świeżym powietrzu. Podnoszę jedną z wędek i bawię się z nią.
Te wędki to urocze zwierzaki. Niemal urocze jak fjordy.
Na sam koniec dajemy Kenjiego.
Jedyne pytanie brzmi, w jaki sposób mogły one przyjąć strategię termitów, skoro kobiety z natury odstraszają drewno.
Na usprawiedliwienie tłumacza, ma to niemal tyle samo sensu, co prawidłowe tłumaczenie (lub inne wypowiedzi Kenjiego, jak już o tym mowa)…